Jeśli ludzi podzielić (znowu) na dwie kategorie: tych, co robią postanowienia noworoczne i tych, którzy ich nie robią, jestem w pierwszym gronie. I chociaż chyba jeszcze nigdy nie udało mi się z wszystkich wywiązać, wciąż przejawiam ślepą wiarę w tym temacie. W tym roku wyszłam z założenia, że mniej równa się więcej i niegdyś bardzo liczną listę ograniczyłam do pięciu punktów. Pochwalę się:
1. Zrobić wystawę malarską (malować!).
2. Publikować teksty (pisać!).
3. Kupić karnet na siłownię (używać!).
3. Kupić karnet na siłownię (używać!).
4. Prowadzić bloga.
5. Zaliczyć obie sesje.
5. Zaliczyć obie sesje.
Ambicją może nie wieje i nie bije po twarzy, ale będę szczęśliwa, jeśli do końca roku uda mi się wszystko zrealizować.
Ponoć "where's a will, there's a way", "dla chcącego nic trudnego" i "yes, we can", ale ja wiem swoje. Może to tylko ja, ale potrafię bardzo chcieć i nie chcieć równie mocno zarazem. Leeeniiistwooo...
Ponoć "where's a will, there's a way", "dla chcącego nic trudnego" i "yes, we can", ale ja wiem swoje. Może to tylko ja, ale potrafię bardzo chcieć i nie chcieć równie mocno zarazem. Leeeniiistwooo...
Oby ta przypadłość wrodzona/nabyta/wypracowana nie zdołała mi przeszkodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
:3